Translate

sobota, 28 kwietnia 2018

Vincent (1982)

Post zawiera spoilery. Tak naprawdę jest jednym, wielkim spoilerem - omówieniem całości, bo film trwa zaledwie 6 minut. Zanim przeczytacie - obejrzyjcie i zapraszam do dyskusji 😉

Vincent z 1982 roku produkcji Tima Burtona & Ricka Heinricha



Jest to historia o siedmioletnim chłopcu, który uwielbiał dreszczowce. Jego ulubionym bohaterem był Vincent Price (w rzeczywistości amerykański aktor znany z filmów grozy). Vincent Maloy - tytułowy bohater był grzecznym chłopcem. Żył w zgodzie z domowymi zwierzętami. Był miły dla cioci. Lubił czytać i malować. Jednakże thrillery sprawiły, że całkowicie się pogubił. Gdy rozmawiał z ciocią marzył, by ją utopić w wosku. Bawił się z kotem, a pragnął towarzystwa pająków i nietoperzy. Zaczął eksperymentować na swoim psie, by zrobić z niego straszliwego zombie. Zamiast malować, czy  czytać, co robił zazwyczaj, zaczął knuć przerażające zbrodnie. Pewnego dnia przeczytał z książki Edgara Allana Poe (w rzeczywistości amerykański poeta, nowelista, krytyk literacki i redaktor; w jego twórczości dominowały wątki fantastyki i horroru; po więcej informacji odsyłam na stronę : https://pl.wikipedia.org/wiki/Edgar_Allan_Poe), że pochował swoją żywą żonę.  Nie było to oczywiście prawdą - był małym chłopcem, nieposiadającym małżonki. Próbował naprawić swój błąd, szybko ją uwalniając, lecz przyłapała go rodzicielka na przekopywaniu jej kwietnika. Za karę wysłała go do pokoju, co on zaś potraktował jako wtrącenie do więzienia za zamordowanie żony. Uznał, że jego dusza jest już potępiona. Nie może żyć z myślą o swej zbrodni. I gdy tak pogarszał się jego stan do pokoju weszła jego mama, tłumacząc mu, żeby wyszedł i pobawił się z dziećmi, aby przestał udawać kogoś, kim nie jest. Niestety on całkowicie zatracił się w tożsamości imiennika, przez co słowa rozsądku do niego nie dotarły. Został w swym pokoju, gdzie popadł w kompletny obłęd. Widział zjawy, towarzyszyły mu złe myśli, co sprawiło, że jego psychika nie wytrzymała i padł (nie jest wyjaśnione do końca, czy zemdlał, czy umarł, choć domyślam się, że jednak bliższa jest ta druga opcja). 


Według mnie to przerażające, że zaledwie siedmioletni chłopiec chciał być, jak szaleniec i morderca. Nasuwa się pytanie, dlaczego grzeczny chłopiec marzy, by zabijać ? Co sprawiło, że chciałby utopić ciotkę w wosku ? Czy go źle traktowała ? Ale przecież nikt od razu nie chce zabić, bo ktoś się niemile odezwał. Mały Vincent był nieszczęśliwy. W filmie występuję postać ciotki, matki, ale nie widać ojca. Może ciotka natarczywie próbowała wychowywać chłopca, zastąpić mu tatę. Prawdopodobnie była surowa, wymagająca stąd negatywne myśli na jej temat. Może brak ojca spowodował, że potrzebował znaleźć wzorzec mężczyzny i przypadkowo natchnął się na "czarny charakter", który imponował mu, ponieważ był jego przeciwieństwem. Czuł się źle traktowany. Prawdopodobnie sądził, że gdyby był jak Vincent Price ludzie patrzyliby na niego z podziwem, szacunkiem. Nie chciał być małym, bezbronnym chłopcem. Miał umiejętności, z których mógłby być dumny, a mianowicie malowanie, lecz nie było to typowe dla dziecka. Lubił również czytać, co jak na siedmiolatka jest bardzo dojrzałym hobby, ponieważ nie czytał zwykłych bajek. Sugerując się tymi faktami sądzę, że przez rówieśników był traktowany jako odmieniec. Niestety dzieci bardzo szybko potrafią odtrącić inne osoby, które w jakiś sposób odstają od normy. Jest tak w wielu miejscach. Czasami dorośli nie zdają sobie z tego sprawy, lub po prostu nie potrafią zaradzić takiemu zjawisku. 


Niepokoi mnie wątek psa Vincenta. Podobnież eksperymentował on na swoim pupilu, chcąc uczynić z niego zombie. Jak dobrze wiemy są to istoty, które choć się poruszają nie są żywe. O ile ciotka przeżyła i nie została utopiona w wosku, to pies wydaje mi się, że nie miał tyle szczęścia. Zastanawiałam się skąd to okrucieństwo wobec zwierzęcia, które jeszcze do niedawna lubił. Doszłam do wniosku, że nie przestał żywić do niego sympatii i sam siebie zmieniając chciał, by ten mu towarzyszył, by także jak on stał się "silniejszy" i przechadzał się wraz z nim ulicami Londynu. 


Przerażająca a zarazem fascynująca jest wyobraźnia tego młodzieńca. Czytając książkę on widział te wszystkie fantastyczne potwory, zjawy, a nawet wczuł się w rolę głównego bohatera. Byłby potencjalnym cudownym pisarzem, gdyby potrafił oddzielić rzeczywistość od fikcji. Niestety sam nie umiał wrócić do jawy i jego matce także nie udało się go do niej przywołać. Myślę nad tym, czemu matka tak szybko poddała się podczas rozmowy ze swym synem. Widać było, że chłopiec ma problemy natury psychicznej, dlaczego nie porozmawiała z nim o tym. Powiedziała tylko zdenerwowana, że nie jest on żadnym Vincentem Price'em. Moim zdaniem nie wypełniła poprawnie swoich obowiązków jako matka. Nic dziwnego, że czuł się samotny skoro jego własna rodzicielka nie czuła chęci, aby z nim dłużej przebywać, poświęcić mu trochę czasu. 


Ten krótki film ukazuje, że osoby ciche, wycofane, wrażliwe mają trudniej w życiu. Nikt nie wspiera ich, nie chce ich ośmielić, nie zajmuje sobie głowy ich emocjami. Każdy chciałby od razu mieć wzorowe dzieci, kolegów, koleżanki. Ludzie boją się odmienności. 


Myślę, że jeszcze można by długo pisać o tym filmie. Ciekawe jest to, że często takie krótkometrażowe utwory bardzo wpływają na wyobraźnię i można o nich rozmawiać bez końca. 


Jeśli już omówiłam w pewnym stopniu fabułę i dokonałam krótkiej analizy - warto byłoby wspomnieć o twórcach. Ken Hilton skomponował rewelacyjną muzykę. Trzyma w napięciu, przyprawia o dreszcze. Sama muzyka sprawia, że czujemy to rozdwojenie Vincenta - raz sielankowo, spokojnie, beztrosko, a zaraz mrocznie, niepokojąco. Tim Burton zaprezentował swoją charakterystyczną scenografię. Pamiętam, że jak pierwszy raz widziałam film tego reżysera byłam mała i bałam się po prostu, ale zapamiętałam i obejrzałam jeszcze raz "Gnijącą pannę młodą" - to trzeba obejrzeć. Obecnie uważam Tima Burtona za jednego z lepszych reżyserów. Nie wolno nie wspomnieć o narratorze ( Vincent Price ) jego głos prawie na równi z muzyką przyprawia o dreszcze. 


I na zakończenie powiem tylko, że naprawdę polecam oglądać filmy tego reżysera "z głową". Oczywiście można je potraktować rozrywkowo, nie zastanawiając się głębiej nad treścią, lecz paradoksalnie bardziej zadowalają, sprawiają większą satysfakcję, gdy człowiek chwilę się nad nimi zastanowi, czego przykładem jest "Charlie i fabryka czekolady". 

wtorek, 24 kwietnia 2018

Interstellar - warto obejrzeć

Jako pierwszy film, o którym chcę napisać jest Interstellar z 2014 roku - nie jest to jeden ze staroci, ale już od dłuższego czasu można go obejrzeć w internecie.

Nie lubię science-fiction, dlatego długo zwlekałam, by go obejrzeć. Przez pewien czas nawet nie myślałam, aby się z nim zapoznać. Jednak użytkownicy filmweba ocenili go wysoko, znajduje się nawet w pierwszej setce rankingu tej strony.


Na początku film był dla mnie udręką. Grupa ludzi debatująca nad abstrakcyjną sytuacją. Jednakże przemogłam się i jestem bardzo mile zaskoczona. Choć przez pewien fragment filmu miałam wrażenie, że nie rozumiem, o czym mówią, to uważam, że na koniec wszystko się rozjaśnia w  umysłach widzów.


Spodziewam się, że jeśli będzie druga część (a dużo osób pisze, że nie wchodzi to w grę) to będzie ona dla mnie bardziej ciekawa. Mógłby zostać poruszony tam temat rozwoju nowego społeczeństwa. Sądzę, że scenarzysta mógłby wykreować coś interesującego. 


Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale ta nowa kolonia to były zapłodnione komórki, czyli wszyscy byliby w tym samym wieku. Zaintrygował mnie fakt, że wszyscy byliby równolatkami i tylko jedna starsza kobieta. Jestem ciekawa, jakby patrzyli na Brand. 


Gra aktorska - ja osobiście nie mam zarzutów. Uważam, że Mackenzie Foy zagrała bardzo dobrze. Matthew McConaughey - nie zachwycił mnie, ponieważ on już wszędzie przedstawia swoje role na tym samym poziomie. Inni ważni to : Anne Hathaway i Jessica Chastain - dobrze wykonana praca. 


Podsumowując stwierdzam, że film jest bardzo dobry. Nie żałuję, że w końcu obejrzałam go do końca. 


czwartek, 19 kwietnia 2018

Witajcie ! Kilka słów wprowadzenia...


Jestem wielką fanką filmów i seriali - mniej i bardziej ambitnych. Na moim blogu znajdziecie w dużej mierze recenzje twórczości starszej kinematografii.     

Chciałabym, aby ludzie nie zapomnieli o takich dzieł, jak : "Popiół i diament"; "Jowita"; "Zapach kobiety"; "Lot nad kukułczym gniazdem". W kinie jest mnóstwo dobrych filmów, ale łatwiej znaleźć blogi, które naprowadzą Was na co iść w tym miesiącu do kina. Ja zajmę się starociami, ponieważ uważam, że należy im się pamięć. Od czasu do czasu znajdą się też moje opinie o nowych seansach, lecz tematem przewodnim będzie klasyka, oraz utwory o mniejszej sławie (np. Bollywood).


Jednakże nazwa bloga głosi, że filmy to za mało -  znajdziecie tutaj też coś o książkach, a także moje małe spostrzeżenia z otaczającego nas świata. A na razie witam i zapraszam 😊




Parasite (2019)

Film, który dostał Złotą Palmę w Cannes oraz cztery główne nagrody na Oscarach w 2020 roku (najlepszy film, najlepszy film międzynarodowy, n...