Do tej pory wszystkie moje recenzje, opisy filmów były pozytywne. Tym razem nie jestem zadowolonym widzem.
Podatek od miłości reżyserii Bartłomieja Ignaciuka jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Wspaniały zwiastun, który mogłabym oglądać ciągle, cudowna piosenka promująca, którą wykonują Kayah i Grzegorz Hyży o tym samym tytule.
Moim zdaniem film jest źle zmontowany. Za montaż był odpowiedzialny Jarosław Barzan. Jestem zaskoczona, ponieważ nie jest to montażysta, który nie ma doświadczenia. Był współtwórcą takich dzieł jak : Listy do M.; Jak się pozbyć cellulitu; Bogowie; Planeta Singli.
Momenty, które były zabawne w trailerze, we właściwej produkcji są rozwleczone i tracą charakter. Zauważmy też, że miała to być KOMEDIA romantyczna. Komedia ma za zadanie bawić, a może tego dokonać na trzy sposoby :
1. poprzez komizm postaci :
Można było stworzyć wesołą kreację chłopaka Klary - niezadbanego, leniwego. Jednak, patrząc na niego, ani trochę się nie śmiałam. Grał dobrze, ale nie zabawnie. Postać "nieudacznika" była zbyt realistycznie odwzorowana - irytował mnie swoją za długą rolą w tym filmie. Jeśli palił marihuanę to miał wiele pretekstów, by powiedzieć coś niedorzecznego, wykorzystać...
2. komizm słowny :
czyli wszelkiego rodzaju gry słowne, żarty, dowcipy, choćby "suchary". Zabrakło tego.
Scena, którą widzimy w zwiastunie - w barze - jest przezabawna. Ale ... w filmie tak to nie wygląda. Marian przesadza i kpi z głównej bohaterki, na co ona zareagowała agresją. I znowu wracając do trailera - zabawne jest to, że Klara chce uderzyć bezczelnego mężczyznę, a trafia w barmana. W filmie po tym, jak niewinny pracownik w pubie zostaje uderzony główna bohaterka rzuca się na Mariana z aktówką póki nie wyprowadza ją ochrona i nadal mogło być to zabawne, ale trwa za długo i te zbliżenia na bitego, powodują, że młoda urzędniczka może wydawać się histeryczką;
3. ostatnim jest komizm sytuacyjny :
Już wiemy, że scena w barze nie jest zabawna. Kolejny wątek, który mnie rozczarował to przepychanie się panów - Ryszarda (szefa Klary) i Mariana - w zwiastunie się uśmiałam - dwóch dorosłych, poobijanych mężczyzn kłócących się na rowerach. I znowu nieporozumienie. To nie był żart. Pracodawca dziewczyny naprawdę był zły na drugiego rowerzystę i mogło dojść do następnej bójki.
Zabrakło według mnie wesołej muzyki, która mówiłaby : Hej, to tylko żarty. Na początku wprowadza nas piosenka pod tytułem Can't we be friends śpiewanej przez Ellę Fitzgerald, oraz Louisa Armstronga. Do przedstawienia postaci może być spokojna kompozycja, ale czemu przez cały film ?
No, ale nie było samych złych rzeczy w tym filmie ...
Uważam, że aktorzy dobrze odwzorowali swoje role. Moim zdaniem jeśli zostałoby to dobrze zmontowane byłaby z tego super komedia, ponieważ scenariusz był ciekawy.
Nowe twarze - znani aktorzy, którymi nie jesteśmy jeszcze przesyceni.
Grzegorz Damięcki - dobrze zagrał, ale widać, że nie jest typowym bohaterem komedii romantycznych. Brakowało tego "maślanego spojrzenia". Można to uznać za plus, lub minus. Mi trochę tego brakowało, lecz panowie mogli odczuć ulgę.
Aleksandra Domańska - po tej aktorce spodziewałam się fajnej postaci i według mnie najbardziej utrzymała poziom.
Roma Gąsiorowska - super postać. Można powiedzieć, że jeśli gdzieś występował komizm postaci to u niej. Koleżanka z pracy Klary - nieśmiała, ze słabością do słodyczy, ale miła i lojalna, wykazująca się na koniec wielkim sprytem.
Michał Czarnecki - najciekawsza postać. Zły charakter. Dziwię się, że producenci i reżyserzy nie rozchwytują tego aktora na równi z Mikołajem Roznerskim (chociaż chyba nie narzeka na brak ofert).
Weronika Rosati - do tej pory nie widziałam roli, w której zagrałaby bez zarzutu. Jej postać nie wnosi za dużo do całej historii, ale zrozumiałam dzięki niej, czemu szef Klary zachowywał się w tak podły sposób. Miał w domu kobietę autorytarną, więc szukał "przygód" poza domem.
Ogólnie sądzę, że ten film można obejrzeć, ale nie więcej niż raz. Nie wniósł do mojego życia żadnego rozczulenia, ani tym bardziej refleksji. Szkoda, bo nie mam nic do zarzucenia aktorom.
Translate
piątek, 29 czerwca 2018
czwartek, 28 czerwca 2018
Przełęcz ocalonych
Reżyserem tego wspaniałego filmu jest Mel Gibson. Wybitny twórca takich dzieł jak : Apocalypto, Pasja, oraz Bravehear - Waleczne Serce.
Desmond Doss wychowywał się w rodzinie, w której ojciec był emerytowanym wojskowym, oraz alkoholikiem. Matka ze względu na dzieci i wspomnienie mężczyzny, którego kochała, próbowała wychować chłopców na dobrych ludzi, nie odchodząc od męża, który źle ją traktował.
Udało jej się tego dokonać. Jednakże w czasach, gdy wszyscy młodzi mężczyźni zaciągają się do wojska oni też postanowili to zrobić. Jeden z nich (właśnie Desmond) był obdżektorem, czyli nie musiał sprawować służby wojskowej, lecz nie mógł patrzeć, jak jego rówieśnicy giną, a on bezpiecznie przeczekuje wojnę w domu. Postanowił, że zostanie sanitariuszem i nie dotknie broni. Plany były wspaniałe, aczkolwiek przełożeni nie byli tym zachwyceni.
Panowie, którzy sprawowali władzę nad nowo przybyłymi szeregowcami uznali, że ten jeden żołnierz wprowadza chaos w szeregach. Zarzucano mu, że nie wykona rozkazu na polu bitwy i nie będzie w stanie obronić kolegów z kampanii. Towarzysze z drużyny podzielali to zdanie i nawet dopuścili się silnego pobicia swojego przyszłego sanitariusza.
Jednakże nigdy wcześniej nie pomylili się tak bardzo w ocenie drugiego człowieka.
Szeregowiec Doss uratował około 75 osób póki sam nie został ranny. To z jaką wiarą i z jakim heroizmem działał trzeba zobaczyć.
Szeregowiec Desmond każdego kompana ewakuował z pola bitwy pojedynczo cały czas będąc pod ostrzałem.
Na koniec filmu sam Desmond Doss opowiada niektóre sytuacje, które wydarzyły się podczas bitwy o Okinawę.
Moim zdaniem bardzo wzruszająco opowiada o rannym mężczyźnie, który przez chwilową utratę wzroku omal go nie zastrzelił, a potem gdy okazało się, że jedynie błoto przybrudziło mu twarz i jednak widzi - popłakał się szczerze z wielką ulgą i wdzięcznością, że Doss się po niego wrócił.
Uważam, że warto obejrzeć ten film, ponieważ końcowy wywiad jest dowodem, że na świecie istnieją ludzie, którzy zasługują na miano bohatera.
Przedstawiona tutaj historia jest oparta na faktach. Pokazuje walkę pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Japonią (bitwa o Okinawę 1 kwietnia - 22 czerwca 1945 roku).
Mel Gibson uwiecznił opowieść o Desmondzie Doss'ie, żołnierzu
Armii Krajowej Stanów Zjednoczonych, który jako pierwszy jako
obdżektor (osoba odmawiająca odbycia służby wojskowej z
powodu poglądów religijnych, głoszących pacyfizm i antymilitaryzm
– więcej na stronie : https://pl.wikipedia.org/wiki/Obd%C5%BCektor
[ 26.06.2018 r.] ), oraz sanitariusz otrzymał
Honorowy Order Kongresu (jest to najwyższe odznaczenie w Stanach
Zjednoczonych za wykonanie czynności ponad obowiązkowych z
narażeniem własnego życia, pokazujące akt odwagi i męstwa;
więcej :
https://pl.wikipedia.org/wiki/Medal_Honoru_(Stany_Zjednoczone)
[26.06.2018 r.]).
Desmond Doss wychowywał się w rodzinie, w której ojciec był emerytowanym wojskowym, oraz alkoholikiem. Matka ze względu na dzieci i wspomnienie mężczyzny, którego kochała, próbowała wychować chłopców na dobrych ludzi, nie odchodząc od męża, który źle ją traktował.
Udało jej się tego dokonać. Jednakże w czasach, gdy wszyscy młodzi mężczyźni zaciągają się do wojska oni też postanowili to zrobić. Jeden z nich (właśnie Desmond) był obdżektorem, czyli nie musiał sprawować służby wojskowej, lecz nie mógł patrzeć, jak jego rówieśnicy giną, a on bezpiecznie przeczekuje wojnę w domu. Postanowił, że zostanie sanitariuszem i nie dotknie broni. Plany były wspaniałe, aczkolwiek przełożeni nie byli tym zachwyceni.
Panowie, którzy sprawowali władzę nad nowo przybyłymi szeregowcami uznali, że ten jeden żołnierz wprowadza chaos w szeregach. Zarzucano mu, że nie wykona rozkazu na polu bitwy i nie będzie w stanie obronić kolegów z kampanii. Towarzysze z drużyny podzielali to zdanie i nawet dopuścili się silnego pobicia swojego przyszłego sanitariusza.
Jednakże nigdy wcześniej nie pomylili się tak bardzo w ocenie drugiego człowieka.
Szeregowiec Doss uratował około 75 osób póki sam nie został ranny. To z jaką wiarą i z jakim heroizmem działał trzeba zobaczyć.
Szeregowiec Desmond każdego kompana ewakuował z pola bitwy pojedynczo cały czas będąc pod ostrzałem.
Na koniec filmu sam Desmond Doss opowiada niektóre sytuacje, które wydarzyły się podczas bitwy o Okinawę.
Moim zdaniem bardzo wzruszająco opowiada o rannym mężczyźnie, który przez chwilową utratę wzroku omal go nie zastrzelił, a potem gdy okazało się, że jedynie błoto przybrudziło mu twarz i jednak widzi - popłakał się szczerze z wielką ulgą i wdzięcznością, że Doss się po niego wrócił.
piątek, 22 czerwca 2018
Verỏnica reż. Paco Plaza
Wracamy do filmów !
Jestem straszliwym tchórzem. Nienawidzę horrorów opartych na faktach, ani o opętaniu przez złe duchy. Koleżanka namówiła mnie na obejrzenie takiego, w którym zawarte są te dwa wątki. Oglądałam go chyba trzy godziny, mimo że trwa półtorej. Po prostu po każdej straszniejszej scenie musiałam się uspokoić. Dlatego apel - nie zadawajcie mi do obejrzenia horrorów. Proszę 😓 😄
Akcja dzieje się w Madrycie w 1991 roku.
Młoda dziewczyna zajmowała się trójką rodzeństwa. Matka ciężko pracowała w barze, by utrzymać sama rodzinę. Z tego powodu nie poświęcała dużo czasu dzieciom. Veronica, bo tak miała na imię główna bohaterka, czuła się zaniedbana przez rodzicielkę. Potrzebowała z nią porozmawiać - nie radziła sobie po śmierci ojca. Młodsze rodzeństwo nie odczuwało braku rodziców, ponieważ ta najstarsza siostra zastępowała im jednocześnie matkę i ojca.
Veronica miała tylko jedną przyjaciółkę, nigdy nie wychodziła na imprezy, nawet na żadne spotkania ze znajomymi, ponieważ musiała opiekować się siostrami i bratem.
Pewnego dnia, gdy cała szkoła wyszła oglądać zaćmienie słońca główna bohaterka wraz z Rosą i inną koleżanką postanowiły przeprowadzić rytuał, podczas którego planowały nawiązać kontakt ze zmarłymi.
Udało im się, lecz przywołały ducha, który jak się okazało nie miał dobrych zamiarów.
Młoda dziewczyna zajmowała się trójką rodzeństwa. Matka ciężko pracowała w barze, by utrzymać sama rodzinę. Z tego powodu nie poświęcała dużo czasu dzieciom. Veronica, bo tak miała na imię główna bohaterka, czuła się zaniedbana przez rodzicielkę. Potrzebowała z nią porozmawiać - nie radziła sobie po śmierci ojca. Młodsze rodzeństwo nie odczuwało braku rodziców, ponieważ ta najstarsza siostra zastępowała im jednocześnie matkę i ojca.
Veronica miała tylko jedną przyjaciółkę, nigdy nie wychodziła na imprezy, nawet na żadne spotkania ze znajomymi, ponieważ musiała opiekować się siostrami i bratem.
Pewnego dnia, gdy cała szkoła wyszła oglądać zaćmienie słońca główna bohaterka wraz z Rosą i inną koleżanką postanowiły przeprowadzić rytuał, podczas którego planowały nawiązać kontakt ze zmarłymi.
Udało im się, lecz przywołały ducha, który jak się okazało nie miał dobrych zamiarów.
wtorek, 19 czerwca 2018
"Toksyczni rodzice" Susan Forward
To teraz chwila przerwy od filmów. W tym poście przedstawię Wam książkę Susan Forward pod tytułem Toksyczni rodzice, którą również omawialiśmy na zajęciach na studiach pedagogicznych. Uważam, że ten utwór jest jeszcze lepiej napisany niż książka Alice Miller Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii.
Książka zawiera problematykę rodzin dysfunkcyjnych. W pierwszym rozdziale możemy przeczytać o tym, jak rodzice próbują kreować się na bogów przed swoimi dziećmi. Chcą być dominujący, rządzić życiem syna, lub córki, jakby należało do nich, jakby dostali w prezencie drugą i kolejną szansę do wykorzystania. Taki rodzic jest kapryśny - raz jest czuły, innym razem oschły. Dziecko nie jest w stanie przewidzieć, co go czeka. Działa w ciągłym strachu. Popada w kompleksy. Stopniowo uzależnia się od rodziców i postępuje tylko tak, jak mu "bóg" każe.
Rodzic swoje postępki usprawiedliwia tym, że zawsze chciał dobrze dla swojego potomka. Zapewnia, że nigdy nie chciał go skrzywdzić. Natomiast to, że zranienie dziecka nie było jego zamiarem nie znaczy, że wcale go to nie bolało. Zachowanie wymagającego, surowego rodzica ma wpływ na przyszłość dziecka.
Ta książka mówi o prawdziwych przykładach rodzin dysfunkcyjnych. Na przykład Louise opuścił ojciec. Nieświadomie w dorosłym życiu wybierała takich partnerów, aby utwierdzić się w przekonaniu, że faceci są niegodni jej zaufania, są stworzeni tylko po to, aby ranić kobiety.
Gdyby pogodziła się z myślą, że tak naprawdę to tylko jeden mężczyzna, jej ojciec jest nieodpowiedzialny, nie musiałaby cierpieć z powodu trzech nieudanych małżeństw.
Książka także mówi o tym, żeby nie chować negatywnych emocji. Należy się wyładować. Jesteśmy tylko ludźmi. Natomiast jeśli te złe przeżycia w nas pozostaną, one dadzą o sobie znać w przyszłości. To może być za 5 albo za 20 lat, ale nie znikną same z siebie.
Jeśli ktoś wyrządził nam krzywdę wyzwalającym będzie odczuwać wobec niego gniew. Nauczeni jesteśmy, że po chrześcijańsku jest wybaczać i nie wolno mieć żalu do drugiego człowieka. Jednakże jak możemy wybaczyć bliskiej osobie, której ufaliśmy, która nas wykorzystała, zdradziła.
Książka porusza temat, na który ludzie nie chcą się wypowiadać. Nie chcą w ogóle o tym myśleć - kazirodztwo. Autorka uważa to za największą zdradę, ponieważ narusza fundamentalne zaufanie. Rodzic powinien chronić potomstwo. To jest jego podstawowy obowiązek.
Dlatego nie musimy wybaczać, powinniśmy być świadomi tego, co odczuwamy, a nie na siłę zmuszać się do pozytywnego mówienia, czy myślenia o tym człowieku.
I nawet jeśli ta bliska osoba już nie żyje to również możemy odczuwać wobec niej wyrzuty, że nas skrzywdziła. Nie powinniśmy jej obrażać, ale możemy mówić o tym, co nam zrobiła. Jest to nasze prawo.
W drugim rozdziale możemy przeczytać o "złodziejach dzieciństwa", czyli o rodzicach, którzy przez swoją niedojrzałość zepchnęli obowiązek opieki na swoje dzieci. Na przykład, kiedy rodzic pije córka, bądź syn opiekują się swoim rodzeństwem, albo często też samymi rodzicielami. Takie dzieci odczuwają niepokój, że jeśli one nie zatroszczą się o rodzinę i dom to nikt tego nie zrobi (przeważnie mają rację). Takie dziecko nie ma możliwości przeżyć swojego dzieciństwa niewinnie, od samego początku musi być dorosłym.
W następnym rozdziale można powiedzieć, że jest o przeciwieństwie poprzednio wspomnianych rodziców. Mianowicie o takich opiekunach, którzy za wszelką cenę chcą kontrolować życie swoich podopiecznych. I nie zawsze są to rodzice, którzy krzyczą i biją swoje dziecko, bardzo często jest to kochające małżeństwo, które nie pozwala odejść swojemu dziecku i poprzez szantaże (finansowe, bądź emocjonalne) będzie zmuszało do jego pozostania w domu rodzinnym. Syn, czy córka z powodu przymusu akceptacji ze strony najbliższych i z samej miłości nie umie się przeciwstawić takiemu traktowaniu.
Na koniec chcę przytoczyć cytat z książki, który według mnie najlepiej podsumowuje całość dzieła autorki :
Mam nadzieję, że wystarczająco streściłam Wam tę książkę, by Was zainteresować. Moim zdaniem warto przeczytać utwór Susan Forward pod tytułem Toksyczni rodzice, ponieważ na zawsze zmieni Wasz światopogląd. A przynajmniej chcę w to wierzyć, bo sądzę, że to bardzo mądra, ciekawa i życiowa książka.
Książka zawiera problematykę rodzin dysfunkcyjnych. W pierwszym rozdziale możemy przeczytać o tym, jak rodzice próbują kreować się na bogów przed swoimi dziećmi. Chcą być dominujący, rządzić życiem syna, lub córki, jakby należało do nich, jakby dostali w prezencie drugą i kolejną szansę do wykorzystania. Taki rodzic jest kapryśny - raz jest czuły, innym razem oschły. Dziecko nie jest w stanie przewidzieć, co go czeka. Działa w ciągłym strachu. Popada w kompleksy. Stopniowo uzależnia się od rodziców i postępuje tylko tak, jak mu "bóg" każe.
Rodzic swoje postępki usprawiedliwia tym, że zawsze chciał dobrze dla swojego potomka. Zapewnia, że nigdy nie chciał go skrzywdzić. Natomiast to, że zranienie dziecka nie było jego zamiarem nie znaczy, że wcale go to nie bolało. Zachowanie wymagającego, surowego rodzica ma wpływ na przyszłość dziecka.
Ta książka mówi o prawdziwych przykładach rodzin dysfunkcyjnych. Na przykład Louise opuścił ojciec. Nieświadomie w dorosłym życiu wybierała takich partnerów, aby utwierdzić się w przekonaniu, że faceci są niegodni jej zaufania, są stworzeni tylko po to, aby ranić kobiety.
Gdyby pogodziła się z myślą, że tak naprawdę to tylko jeden mężczyzna, jej ojciec jest nieodpowiedzialny, nie musiałaby cierpieć z powodu trzech nieudanych małżeństw.
Książka także mówi o tym, żeby nie chować negatywnych emocji. Należy się wyładować. Jesteśmy tylko ludźmi. Natomiast jeśli te złe przeżycia w nas pozostaną, one dadzą o sobie znać w przyszłości. To może być za 5 albo za 20 lat, ale nie znikną same z siebie.
Jeśli ktoś wyrządził nam krzywdę wyzwalającym będzie odczuwać wobec niego gniew. Nauczeni jesteśmy, że po chrześcijańsku jest wybaczać i nie wolno mieć żalu do drugiego człowieka. Jednakże jak możemy wybaczyć bliskiej osobie, której ufaliśmy, która nas wykorzystała, zdradziła.
Książka porusza temat, na który ludzie nie chcą się wypowiadać. Nie chcą w ogóle o tym myśleć - kazirodztwo. Autorka uważa to za największą zdradę, ponieważ narusza fundamentalne zaufanie. Rodzic powinien chronić potomstwo. To jest jego podstawowy obowiązek.
Dlatego nie musimy wybaczać, powinniśmy być świadomi tego, co odczuwamy, a nie na siłę zmuszać się do pozytywnego mówienia, czy myślenia o tym człowieku.
I nawet jeśli ta bliska osoba już nie żyje to również możemy odczuwać wobec niej wyrzuty, że nas skrzywdziła. Nie powinniśmy jej obrażać, ale możemy mówić o tym, co nam zrobiła. Jest to nasze prawo.
W drugim rozdziale możemy przeczytać o "złodziejach dzieciństwa", czyli o rodzicach, którzy przez swoją niedojrzałość zepchnęli obowiązek opieki na swoje dzieci. Na przykład, kiedy rodzic pije córka, bądź syn opiekują się swoim rodzeństwem, albo często też samymi rodzicielami. Takie dzieci odczuwają niepokój, że jeśli one nie zatroszczą się o rodzinę i dom to nikt tego nie zrobi (przeważnie mają rację). Takie dziecko nie ma możliwości przeżyć swojego dzieciństwa niewinnie, od samego początku musi być dorosłym.
W następnym rozdziale można powiedzieć, że jest o przeciwieństwie poprzednio wspomnianych rodziców. Mianowicie o takich opiekunach, którzy za wszelką cenę chcą kontrolować życie swoich podopiecznych. I nie zawsze są to rodzice, którzy krzyczą i biją swoje dziecko, bardzo często jest to kochające małżeństwo, które nie pozwala odejść swojemu dziecku i poprzez szantaże (finansowe, bądź emocjonalne) będzie zmuszało do jego pozostania w domu rodzinnym. Syn, czy córka z powodu przymusu akceptacji ze strony najbliższych i z samej miłości nie umie się przeciwstawić takiemu traktowaniu.
Na koniec chcę przytoczyć cytat z książki, który według mnie najlepiej podsumowuje całość dzieła autorki :
Kiedy sprowadzisz swoich toksycznych rodziców na ziemię, kiedy znajdziesz w sobie odwagę, aby spojrzeć na nich realistycznie, możesz zacząć w kontaktach z nimi wyrównywać siły.
Mam nadzieję, że wystarczająco streściłam Wam tę książkę, by Was zainteresować. Moim zdaniem warto przeczytać utwór Susan Forward pod tytułem Toksyczni rodzice, ponieważ na zawsze zmieni Wasz światopogląd. A przynajmniej chcę w to wierzyć, bo sądzę, że to bardzo mądra, ciekawa i życiowa książka.
niedziela, 10 czerwca 2018
Pan od muzyki - reż. Christophe Barratier
Witam ponownie ! 😄
Tym razem chciałabym Was zapoznać z filmem pod tytułem Pan od muzyki reżyserii Christophe Barratier. Jednak trochę w innej formie - porównania dwóch typów nauczyciela. Pierwszym z nich będzie tytułowy pan od muzyki, czyli Clement Mathieu (Gérard Jugnot), drugim zaś dyrektor Rachin (François Berléand).
Tym razem chciałabym Was zapoznać z filmem pod tytułem Pan od muzyki reżyserii Christophe Barratier. Jednak trochę w innej formie - porównania dwóch typów nauczyciela. Pierwszym z nich będzie tytułowy pan od muzyki, czyli Clement Mathieu (Gérard Jugnot), drugim zaś dyrektor Rachin (François Berléand).
Pierwszy
jest życzliwy, pomocny, spokojny, zaś prowadzący placówkę jest
gburowaty, nieuprzejmy, nerwowy. Zauważmy, że obydwaj są w tym
samy otoczeniu. Mają styczność z tymi samymi ludźmi, dlatego
nie można powiedzieć, że przyczyną odmienności jest środowisko.
Ci dwaj mężczyźni zostali postawieni przed tym samym, surowym
gronem młodych chłopców. Jednakże Clement Mathieu podszedł do
nich z cierpliwością i dobrocią w sercu. Zechciał ich poznać,
zagłębić się w ich myśli. Natomiast dyrektor uznał, że
najlepszym sposobem na wychowanie urwisów będzie ich bicie,
zamykanie w samotności, lub prace na rzecz szkoły. Nigdy nie
zechciał poznać nawet jednego z nich.
Z
niemalże finałowej sceny dowiadujemy się, że wpływ na tę
różnicę podejścia do młodzieży miało powołanie. Mathieu był
niespełnionym artystą i cieszył się, że swoją pasją może
dzielić się z młodymi, którzy jak na przykład Pierre Morhange (postać grana przez Jeana-Baptiste Maunier ) byli bardzo utalentowani. Inni uczniowie musieli trenować swoje
umiejętności wokalne, ale nie przeszkadzało im to, ponieważ czuli
więź, mieli poczucie, że są w gronie ludzi, którzy ich
akceptują. Clement Mathieu dawał im bezpieczeństwo. Niestety
dyrektorowi Rachinowi zabrakło tego powołania. Nieustannie karał
uczniów. Nigdy nie chciał ich słuchać. Zdarzało się, że karał
nie tego, co trzeba, bo było mu obojętne kogo bije. W pewnych
momentach filmu uważam, że jemu zadawanie bólu sprawiało
przyjemność. Jest on sadystą, który całą swoją frustrację i
niespełnione ambicje wyżywa na chłopcach. Chociaż trudno mówić
w jego przypadku o jakichkolwiek aspiracjach skoro kradł zasługi
swoich pracowników. Mam na myśli scenę, kiedy powiedział
hrabinie, że to on zainicjował chór, dzięki czemu miał zostać
później oznaczony. Jeśli wspomnieć jeszcze o bezpieczeństwie z jego strony to
nie było na to szans, ponieważ wystarczyło, że spojrzał na któregoś
z chłopców, a już się obawiali kary, nawet jeśli nie zrobili
niczego złego.
Bardzo
miłą i wręcz wskazaną cechą nauczyciela jest poczucie humoru.
Mathieu posiadał je. Gdy drwiono z niego, on potrafił zachować
dystans. Jeśli Pierre narysował go prześmiewczo on zrobił to
lepiej, ale z dodatkiem, który również miał go w pewnym stopniu
ośmieszyć – nosem klowna. Gdy chłopcy śpiewali wulgarną
rymowankę na jego temat, a przyłapał tylko jednego to nie ukarał
go, a kazał mu zaśpiewać jeszcze raz, ale poprawnie, czego
chłopiec nie potrafił zrobić, więc nauczyciel zaczął ich
edukować w tym kierunku. O
dyrektorze placówki nie można powiedzieć, że miał poczucie
humoru. Był on bardzo punktualny i trzymał się formalności. Nie
rozumiał żartów i ich nie lubił. Był moment, kiedy w swoim
gabinecie zrelaksował się i pozwolił sobie na zabawę (rzucanie
papierowym samolotem), lecz gdy usłyszał rymowankę na swój temat,
jak niegdyś Mathieu, bardzo się zdenerwował i uznał, że
najlepszą karą będzie zlikwidowanie chóru – dzieła, które
zdyscyplinowało chłopców.
Pan
od muzyki zawsze bronił swoich uczniów. Uważał ich nawet za swoje
dzieci, co wiązało się z odpowiedzialnością, od której nigdy
nie uciekał. Podczas pobytu Mondaina (Grégory Gatignol), rudego recydywisty starał się
pracować nad jego charakterem. Niestety dostał za mało czasu, by
móc jakkolwiek pozytywnie na niego wpłynąć. Tym bardziej, że
Rachin uwielbiał karać i wreszcie miał swojego "kozła
ofiarnego", na którym mógł wyładować całą swoją złość.
Ale nie wolno zapominać, że przemoc rodzi przemoc, o czym dyrektor
przekonał się na własnej skórze.
Na pewno obydwa typy nauczycieli zapadły w głowach uczniów na lata. Jednakże w zupełnie inny sposób.
piątek, 8 czerwca 2018
Zwierzogród - reż. Byron Howard i Rich Moore
Poprzedni post był poważny, więc teraz dla kontrastu - bajka. Choć uważam, że wybrałam taką, która porusza bardzo wiele wątków, nie tylko radosnych.
Zapraszam do czytania 😊
Przyznaję, że Zwierzogród to moja ulubiona bajka. Wprowadzenie przedstawia małe, słodziutkie zwierzaczki, które podczas spektaklu teatralnego w ramach dodatkowych zajęć prezentują bardzo optymistyczne i - jak wielu dorosłych, by stwierdziło - naiwne poglądy na świat, a mianowicie, że każdy może być kim tylko zechce, jeśli naprawdę o tym bardzo głęboko marzy. Nie brakuje przy tym dziecięcych skłonności do przesady. Oczywiście od razu po wystąpieniu ojciec z matką próbują pozbawić ją ambitnych celów i "ściągnąć na ziemię". Tłumaczą jej, że żaden królik nigdy jeszcze nie został policjantem i najlepiej to w ogóle o nic się nie starać to wtedy nie odczuje się porażki. Jak się domyślacie takie argumenty nie przemówiły do Judy.
Gdy już stała się na tyle dorosła, by zacząć pracę, wyjechała do metropolii, która otwierała wiele nowych dróg, szczególnie dla młodych. Można tutaj odnaleźć odniesienie do współczesnego świata, w którym dzieje się dokładnie tak samo. Są osoby, które zostają na wsi, lub w mniejszych miejscowościach i prowadzą sobie spokojne życie, oraz takie niesforne, które są ciekawe świata i nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu.
Często dzieje się tak, że ci młodzi, pełni ambicji ludzie trafiają do swojego wymarzonego miejsca i odczuwają rozczarowanie. Okazuje się, że bez rodziców nie jest tak kolorowo i ze wszystkim trzeba sobie radzić samemu. Na przykład Judy doświadczyła niemiłego przywitania ze strony właścicielki i sąsiadów. ALE !!! Nie zraziła się. To jest ważne - wiele ludzi będzie Cię zniechęcać, krytykować - a Ty rób swoje. Ważne jest także, aby w momencie, kiedy czujemy się gorzej mieć przy sobie osobę, która powie nam, byśmy nadal robili to, co lubimy i wesprze nas w tym.
Hoops z pozytywnym nastawieniem poszła do pracy. Była jedyną kobietą i do tego niewielkich rozmiarów przy osiłkach, którzy nie wykazywali chęci zapoznania jej, ani pomocy. Nawet szef był dla niej nieuprzejmy i nawet nie chciał jej przedstawić. Gdyby mało było tego dał jej najgorsze zadanie, nie licząc się z jej osobą.
Gdyby nie znajomość Judy z burmistrzem i jego zastępcą szef Bogo zwolniłby ją. Można powiedzieć, że mamy tutaj poruszony wątek zdobywania pracy i przywilejów poprzez innych ludzi. Trzeba przyznać, że jest to ogólnie powszechne. Ale bajka pokazuje, że nie zawsze ci, którzy są dla nas mili chcą dla nas dobrze. Często osoby, które kreują się na "potworów" okazują się tymi, którzy najszybciej nam udzielą rady, czy pomocy.
Nawet rodzice, którzy kochali Judy egoistycznie cieszyli się, że córce nie powodzi się w pracy, bo liczyli na to, że wróci do nich na wieś. Dopiero, gdy załamała się, bo bardzo namieszała w mieście, zobaczyli, że jest nieszczęśliwa, uprawiając marchewkę i zachęcali ją do powrotu do Zwierzogrodu.
Kolejną wartościową lekcją jest to, aby nie dać się poróżnić z bliskimi. Media źle zrozumiały Judy, wyolbrzymiły podane przez nią informację przez co omal nie straciła przyjaciela, ale tak, jak Nick - prawdziwy przyjaciel zawsze wybacza i nie należy przestawać ufać mu, gdy ktoś trzeci chce wprowadzić chaos w tę relację. Przecież z jakiś powodów stał się tą ważną osobą w Twoim życiu.
Inne lekcje, które można odnaleźć w tej bajce to :
Jeszcze nie oglądałam Zwierzogrodu w języku angielskim, ale polski dubbing uważam za arcydzieło. W ogóle nie poznałam, że głównej bohaterce głos oddała Julia Kamińska, a Nickowi - Paweł Domagała. Głosy zostały tak dokładnie podłożone, że oglądając widz nie zastanawia się, kto to mówi. Moim zdaniem bardzo trudno jest osiągnąć, by znany aktor, czy aktorka nie zostali rozpoznani. Oprócz tej dwójki, innymi znanymi osobami, które użyczyli głosu są na przykład :
Zapraszam do czytania 😊
Przyznaję, że Zwierzogród to moja ulubiona bajka. Wprowadzenie przedstawia małe, słodziutkie zwierzaczki, które podczas spektaklu teatralnego w ramach dodatkowych zajęć prezentują bardzo optymistyczne i - jak wielu dorosłych, by stwierdziło - naiwne poglądy na świat, a mianowicie, że każdy może być kim tylko zechce, jeśli naprawdę o tym bardzo głęboko marzy. Nie brakuje przy tym dziecięcych skłonności do przesady. Oczywiście od razu po wystąpieniu ojciec z matką próbują pozbawić ją ambitnych celów i "ściągnąć na ziemię". Tłumaczą jej, że żaden królik nigdy jeszcze nie został policjantem i najlepiej to w ogóle o nic się nie starać to wtedy nie odczuje się porażki. Jak się domyślacie takie argumenty nie przemówiły do Judy.
Gdy już stała się na tyle dorosła, by zacząć pracę, wyjechała do metropolii, która otwierała wiele nowych dróg, szczególnie dla młodych. Można tutaj odnaleźć odniesienie do współczesnego świata, w którym dzieje się dokładnie tak samo. Są osoby, które zostają na wsi, lub w mniejszych miejscowościach i prowadzą sobie spokojne życie, oraz takie niesforne, które są ciekawe świata i nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu.
Często dzieje się tak, że ci młodzi, pełni ambicji ludzie trafiają do swojego wymarzonego miejsca i odczuwają rozczarowanie. Okazuje się, że bez rodziców nie jest tak kolorowo i ze wszystkim trzeba sobie radzić samemu. Na przykład Judy doświadczyła niemiłego przywitania ze strony właścicielki i sąsiadów. ALE !!! Nie zraziła się. To jest ważne - wiele ludzi będzie Cię zniechęcać, krytykować - a Ty rób swoje. Ważne jest także, aby w momencie, kiedy czujemy się gorzej mieć przy sobie osobę, która powie nam, byśmy nadal robili to, co lubimy i wesprze nas w tym.
Hoops z pozytywnym nastawieniem poszła do pracy. Była jedyną kobietą i do tego niewielkich rozmiarów przy osiłkach, którzy nie wykazywali chęci zapoznania jej, ani pomocy. Nawet szef był dla niej nieuprzejmy i nawet nie chciał jej przedstawić. Gdyby mało było tego dał jej najgorsze zadanie, nie licząc się z jej osobą.
Gdyby nie znajomość Judy z burmistrzem i jego zastępcą szef Bogo zwolniłby ją. Można powiedzieć, że mamy tutaj poruszony wątek zdobywania pracy i przywilejów poprzez innych ludzi. Trzeba przyznać, że jest to ogólnie powszechne. Ale bajka pokazuje, że nie zawsze ci, którzy są dla nas mili chcą dla nas dobrze. Często osoby, które kreują się na "potworów" okazują się tymi, którzy najszybciej nam udzielą rady, czy pomocy.
Nawet rodzice, którzy kochali Judy egoistycznie cieszyli się, że córce nie powodzi się w pracy, bo liczyli na to, że wróci do nich na wieś. Dopiero, gdy załamała się, bo bardzo namieszała w mieście, zobaczyli, że jest nieszczęśliwa, uprawiając marchewkę i zachęcali ją do powrotu do Zwierzogrodu.
Kolejną wartościową lekcją jest to, aby nie dać się poróżnić z bliskimi. Media źle zrozumiały Judy, wyolbrzymiły podane przez nią informację przez co omal nie straciła przyjaciela, ale tak, jak Nick - prawdziwy przyjaciel zawsze wybacza i nie należy przestawać ufać mu, gdy ktoś trzeci chce wprowadzić chaos w tę relację. Przecież z jakiś powodów stał się tą ważną osobą w Twoim życiu.
Inne lekcje, które można odnaleźć w tej bajce to :
- należy przestrzegać zasad BHP (Judy w lodziarni),
- na świecie istnieje nielegalny handel, ponieważ państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim obywatelom (Nick sprzedający lody)
- nie wolno ulegać stereotypom, bo mają swoje następstwa w przyszłości (zraniony mały Nick stał się potem oschłym, szczwanym lisem)
- "Gdyby nie ja i moje podatki..." - kojarzycie takie zdanie ?
- nudyści - w bajce zwierzęta są ubrane, ale są również takie, które wolą być naturalne. Skojarzyło mi się to z plażami nudystów
- leniwce, pracujące w urzędach - oczywiście nie ma to wydźwięku negatywnego, ale każdy musi przyznać, że gdy stoimy w kolejce na przykład w banku to wyobrażamy sobie takie powolne zwierzęta
- złośliwość ludzka - (moim zdaniem szczególnie w Polsce). Mamy takie skłonności - jak u kogoś źle się dzieje to nam od razu lepiej. Jeśli kolega dostanie jedynkę od razu mniej nam to doskwiera, że również ją otrzymaliśmy. Nick na przykład za to, że go Hoops przechytrzyła nagrywając jego przyznanie się do składania fałszywych deklaracji podatkowych ciągle utrudniał jej śledztwo.
- używanie aplikacji - SnapChat, Instagram jest obecnie dla nas codziennością. W bajce nawet poważny komendant stosował aplikację, która imitowała, że tańczy ze sławną piosenkarką
- media, które potrafią rozdmuchać małą, niepewną sprawę do skali wszechobecnego chaosu
- chciwość nie popłaca - Nick chciał wziąć tylko małą część dowodów zbrodni, ale Judy chciała zabrać ze sobą wszystko. Zniszczyło się wszystko, oprócz tego, co przechował lis.
Jeszcze nie oglądałam Zwierzogrodu w języku angielskim, ale polski dubbing uważam za arcydzieło. W ogóle nie poznałam, że głównej bohaterce głos oddała Julia Kamińska, a Nickowi - Paweł Domagała. Głosy zostały tak dokładnie podłożone, że oglądając widz nie zastanawia się, kto to mówi. Moim zdaniem bardzo trudno jest osiągnąć, by znany aktor, czy aktorka nie zostali rozpoznani. Oprócz tej dwójki, innymi znanymi osobami, które użyczyli głosu są na przykład :
- Barbara Kurdej-Szatan - Wiceburmistrz Obłoczek,
- Krzysztof Stelmaszyk - komendant Bogo,
- Wiktor Zborowski - Burmistrz Lewin Grzywalski
- Izabela Dąbrowska - Pani Wydralska (tę aktorkę poznałam od razu, ale uważam, że była równie znakomita, jak inni).
Nie wolno zapomnieć wspomnieć o muzyce.
W polskiej wersji, gdy Judy jedzie do Zwierzogrodu występuje piosenka Pauliny Przybysz - Nie bój się chcieć. Uważam tekst tej piosenki za bardzo motywujący i poprawiający humor. Jedynie na początku jest niepotrzebny (jeśli się nie mylę) syntezator dźwięku, ale sama wokalistka śpiewa bardzo dobrze.
W oryginalnej wersji i na końcu bajki śpiewa Shakira - Try everything. Ta piosenka jest jeszcze lepsza niż poprzednia.
No i to chyba wszystko 😊
A nie ... Ostatnia uwaga :
NIE ZAPOMNIJCIE ZOBACZYĆ KTO OKAŻE SIĘ PIRATEM DROGOWYM 😉
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Parasite (2019)
Film, który dostał Złotą Palmę w Cannes oraz cztery główne nagrody na Oscarach w 2020 roku (najlepszy film, najlepszy film międzynarodowy, n...
-
RECENZOWANY FILM JEST OD 18 R.Ż. Filmy pod tytułem „365 dni” i „365 dni: Ten dzień” to wyzwanie, które mi postawiliście. Postaram się pr...
-
Świat Harry’ego Potter’a jest kochany przez wielu ludzi, więc nic dziwnego, że powstały inne filmy z wykorzystaniem tej rzeczywistości. „T...
-
Ten post jest trochę inny. Zawiera omówienie filmu dotyczącego eksperymentu w klasie, w której od lat były stosowane dane metody, lecz post...